Relacja z całego Sonisphere Festival we Warszawie z 16 czerwca 2010 roku, a także linki do pobrania CAŁEJ SETLISTY METALLIKI w wysokiej jakości!
16.06.2010 – historyczna w dziejach muzyki data. Po raz pierwszy (!) WIELKA CZWÓRKA THRASH METALU zagrała razem. Anthrax, Megadeth, Slayer i Metallica zagrali na jednej scenie i to w naszej Polsce. Zresztą – ten wstęp nie ma sensu. Zainteresowani i tak przeczytali szczegóły tego wydarzenia już nie raz. Liczą się wrażenia.
Jeszcze tylko pozdrowienia dla mojej metalowej ekipy : Michała, Dagmary i Mateusza!
Do Warszawy dotarliśmy pociągiem z jedną przesiadką. I tu już było czuć atmosferę koncertu. W pociągu Bydgoszcz-Warszawa roiło się od czarnych koszulek – dominowała Metallica i Slayer, ewentualnie czarne swetry. Miejsce było – więc nie jest źle. Czym bliżej Wawy – tym więcej ludzi w pociągu – przejścia między przedziałami ulegały stopniowemu zapychaniu.
Około godziny 12 dotarliśmy do Warszawy Centralnej. Teraz tylko szybko zakwaterować się w hotelu i jazda na koncert. Dostaliśmy od recepcjonisty informacje jak dotrzeć autobusami miejskimi na Bemowo, ale skorzystaliśmy z nich w sumie w połowie – bo i tak znaleźliśmy linię, która zawiozła nas jakieś 100 metrów od lotniska – 30 minut i byliśmy na miejscu. Teraz zostało tylko wyciągnąć bilety i czekać (od 15 do 21) na upragniony koncert Metalliki.
Nie pamiętam, która to była dokładnie godzina – ale na scenę wszedł Behemoth ze swoim Ov Fire And The Void – muzykę da się przełknąć, ale wokal już nie:
Setlista Behemoth ’ u:
1. Ov Fire and the Void
2. Demigod
3. Conquer All
4. Alas, Lord Is Upon Me
5. At the Left Hand ov God
6. Slaves Shall Serve
7. As Above So Below
8. Chant for Eschaton 2000
Te 5 minut odpoczynku to chyba była jakaś zmyła. Dalej wyjechali z Disciple (God Hates us All). Bas było aż czuć na własnym ciele – na prawdę – nagłośnienie Slayera było mocniejsze niż wszystkich poprzedników – wydawało się, że grają już na maksa, o czym za chwilę.
Mandatory Suicide, Chemical Warfare i South of Heaven to utwory które zamykały setlistę. W ramach bisu i właściwie obowiązku – na samym końcu jeszcze dokopali wszystkim swoim fenomenalnym Raining Blood. Uff… Koniec napierania ludzi na barierki – staliśmy idealnie przy nich – i podczas koncertu Zabójcy ludzie próbowali się dostać jak najbliżej – ale dzielnie utrzymaliśmy swoje miejsca.
Tak jeszcze wracając – dopiero podczas Slayera zaczęło się konkretne pogo, próby przeskakiwania przez barierki – ale ochrona dawała radę i tłumiła takie zachcianki.
Setlista Slayer:
1. World Painted Blood
2. Jihad
3. War Ensemble
4. Hate Worldwide
5. Dead Skin Mask
6. Angel of Death
7. Beauty Through Order
8. Disciple
9. Mandatory Suicide
10. Chemical Warfare
11. South of Heaven
12. Raining Blood
Była 20:30 – teraz już tylko czekanie na upragnioną Metallikę. Słońce, które niestety dawało przez cały koncert po oczach raczyło zajść i zaczęło się ściemniać – idealnie! Jak na wielki zespół przystało – James i spółka spóźnili się o dobre 20 minut z niewiadomych przyczyn. Ale co tam – czekało się od 16 to te 20 czy 25 minut nie robi różnicy. Cieszył też fakt, że za sceną odsłonięto olbrzymi telebim i usunięto resztki sprzętu po pozostałych zespołach – widoczność całej sceny znacznie się poprawiła, chociaż i tak mieliśmy od samego początku wypasione miejsca – idealnie na wprost. Inni pewnie też nie narzekali, bo zespoły umieszczone były dość wysoko na scenie (o wiele wyżej niż AC/DC), więc nawet ludzie mający 160 cm wzrostu nie mieli by problemu z komfortowym oglądaniem. Ale dobra – dosyć tego. Odpalili Ecstasy of Gold.
Aż ciary wychodzą. Jeszcze tylko krótka wymiana zdań z Michałem – czym otworzą – obstawiałem Creeping Deth i ewentualnie Blackened – i nie pomyliłem się. Wybiegł mały Lars, standardowo rzucił swoim kubełeczkiem z napojem w publiczność i zagrał genialny wstęp na perce. To dopiero była moc. Wspominałem, że Slayer grał konkretnie – przy tym co zrobili teraz – Zabójca grał chyba na jakiś zabawkowych głośnikach. Ręce w górze, m/ i śpiew na zdarcie gardła. Creeping świetnie nadaje się na otwarcie – w dodatku ten motyw z „DIE, DIE, DIE!!!”, które każdy krzyczy po solówce dodaje niesamowitego uroku początkowi i pozwala się nieco rozgrzać przed dalszą jazdą.
Czekamy – co dalej? Kirk przeciągnął trochę pisk – wydawało się, że będzie Ride The Lighting, na które z utęsknieniem czekałem – ale nie. Było to For Whom The Bell Tolls – a myślałem, ze tego nie zagrają – ogarnęła mnie wielka radość. Wstęp na basie – brak słów. Nie da się tego opisać, jak to słychać na żywo.” Welcome to the biggest metal show on Earth „- rzekł papa Het i zaczęli. Na prawdę, ciężko dobrać jakiekolwiek słowa, które przekażą tą moc, tą magię, która panuje gdy twój ulubiony zespół daje takie czadu na żywo – i ty tam jesteś, widzisz ich nie tylko na telebimach – ale jak chodzą po scenie. Radocha i tyle. Nic tylko śpiewać z nimi. Już po For Whom gardło miałem zdarte. A tu oni jeszcze wyjechali z pirotechniką i Fuel. Skończyli Paliwko i James zapytał tłum czy wiemy co w ogóle się tu dzisiaj dzieje, że to jest wielkie metalowe show i że powinniśmy wrócić do dawnych lat – jak powiedział, tak zrobił – The Four Horsemen. Ciekawie, choć nie zaskakująco. Przyspieszyli nieco i dziadziuś Lars się zmęczył – po Jeźdźcach nastąpiła chwilowa przerwa na zmianę gitar, którą umilił Hammet standardową solówką. Było szybko – czas na coś wolniejszego. I co? Upragnione przez Michała Fade To Black. KLIIIIMAT ! ! ! Z takim spokojem i klasą to zagrali – i jeszcze te solo na końcu utworu – przepiękny utwór. Po tym wszystkim scena ściemniała – i telebim ukazał naszym oczom świetne intro do That Was Just Your Life (o którym pisałem wcześniej – można je na moim blogu obejrzeć). Muzyka, która idealnie pasuje do intra – podkręciła nieźle atmosferę i po tym wszystkim Metallica wskoczyła na scenę i zagrała wspomniane Life. Już w trakcie tego utworu tylko sobie powtarzałem – byle nie Line, byle nie Line bo Life. I jest! Nie ma Line – jest Cyanide! Mioooodzio! Układ Life-Cyanide o wiele bardziej mi się podoba. Głównym powodem jest to, że według mnie The End of The Line jest zerżnięte z Master of Puppets – te riffy, sposób grania na perce, zwolnienie na solo… Ja mam takie wrażenie.
Cyjanek dodał kolejnej porcji energii. James zmienia gitarę – no i wiadomo co dalej – „I’m your dream, make you real / I’m your eyes when you must steal / I’m your pain when you can’t feel / Sad But True „. Krótko mówiąc : „METALLICA GIVES YOU HEAVY BABY!”. Łup, łup – basior niesamowity i ten „ciężar” utworu – idealnie nadawał się na ten festiwal. Czym dalej nas zadziwi Meta? Po Sad został na scenie Robert grając przez chwilę swoje „łubudubudu” na basie w ramach niby-solówki. Dadzą kopa, czy zwolnią tempo? Jednak to drugie – Sanitarium. Nie byłem nigdy jakimś wielkim fanem tego utworu, ale po tym jak usłyszałem go na żywo – jest jednym z moich ulubionych. Wystarczy być tam i wspominać te chwile, podczas których patrzyło się na swoich idoli jak grają – nagle wszystko co grali zmienia swoje znaczenie i po prostu brzmi inaczej – tak jeszcze lepiej, tak ze wspomnieniami. Ehh…
Masakra – takie show, a dopiero połowa minęła – świetne uczucie, że masz przed sobą jeszcze tyle do odkrycia – ta wielka nie wiadoma – co dalej, co dalej…
No dalej – dalej to był pocisk – po wolniejszym Sanitarium przyszedł czas na „Metal Up Your Ass” – tak więc All Nightmare Long – czyli jeden z najlepszych kawałków z nowej płyty. Może dlatego, że brzmi tak oldschool’owo? Może – ale rąbią tam nieźle – i jest co śpiewać. Moje gardło chciało powiedzieć dość, ale zmuszałem je do dalszego posłuszeństwa. „Luck runs out, Poland” – to zdanie było trochę nie na miejscu – przecież jestem szczęściarzem, że stoję właśnie na Lotnisku i słucham największego zespołu metalowego na świecie.
Metallica ma swoje stałe pozycje w setliście – takie jak One – mój ulubiony utwór od zawsze. Intro z odgłosem strzałów z karabinu i armat, pokaz pirotechniczny na scenie i fajerwerki – i po tym wszystkim spokojny riff. Majstersztyk, ciarki na plecach. Obraz z telebimów pokrył się filtrem – wyglądał jak wyblakły – co dodawało niesamowitego uroku całemu utworowi. Po Łan, mogłem już iść do domu – zagrali to, na co najbardziej czekałem. Ale nie! Kolejny must-play : Master of Puppets. Tego nie da się nie kochać. MASTER, MASTER! Aż było czuć falę dźwięku, która szła od widowni na refrenie. MOC!
I za chwilę jeszcze na deser dali Blackened. Powaliło wszystkich z nóg. Zbliżał się koniec koncertu, a ci jeszcze mają takiego kopa? Szacun. Obyło się bez osławionego zakończenia z Nimes:
… ale było blisko :)
Załamki nastąpił czas. Łudziłem się, że może chociaż raz z tego zrezygnują. Chociaż raz! Takie metalowe show, nawet thrash metalowe – a Meta wyjeżdża z Nothing Else Matters. Eh jeny… No śpiewałem, śpiewałem – nie sposób nie śpiewać – ale mimo wszystko – mogli by już ten utwór odpuścić. Standardowo po tym nastąpił Enter Sandman z fajerwerkami – jakaś rekompensata za gafę sprzed 6 minut. Metallica schodzi ze sceny na dłuższą przerwę – czas na bisy. Liczyłem na Whiskey jako cover, ale doczekałem się Queen – Stone Cold Crazy. James ledwo wyrabia tutaj z wokalem, ale zaśpiewał jakoś. Potem znowu na chwilę wyszli – wrócili z innymi gitarami – a Papa Het w staroświeckiej skórzanej, czarnej kurtce – aż zapachniało Kill Em All – i nie myliłem się – Hit The Lights. Jako, że zbliżał się nieuchronny koniec występu – już na Lights wszyscy zaczęli skakać i cieszyć się ostatnimi chwilami festiwalu. HIT THE LIGHTS, HIT THE LIGHTS!!! Kawałek cieszy niezmiernie.
No i koniec – został tylko tani tekst James’a , że chce zrobić najgłośniejszy tłum w historii, że chce zobaczyć wszystkich na widowni (włączenie całego oświetlenia dało po oczach). I kończy się magiczna noc w rytmie granego chyba od zawsze Seek and Destroy. Było mega zarąbiście – niestety, nie da się tego przekazać w takich prostych słowach – tam po prostu trzeba być i poczuć to samemu.
Na deser – jak w nagłówku – audio z koncertu Metalliki do pobrania:
Metallica Warszawa Sonipshere Download mp3 192kbps
http://www.filesonic.com/file/199978132
Hasło do rozpakowania to : sonisphere
Uwaga! pliki powyżej możesz pobrać pod warunkiem, że usuniesz je po 24 godzinach – są one tylko próbką promocyjną. Jeżeli chcesz je zachować – kup je na oficjalnej stronie Live Metallica.
Znajdujesz się na moim prywatnym blogu. Jak widać – zawiera on trochę tekstów o informatyce, muzyce, filmach i kilku innych rzeczach – wszystkie są związane z moimi zainteresowaniami. Nie piszę wielkich tekstów, nie zachowuję się obiektywnie, dlatego nie każdemu ten blog przypadnie do gustu. Jeżeli coś strasznie Cię gryzie – obrzuć mnie błotem w komentarzach, a jeżeli wręcz przeciwnie – spodobało Ci się – również będę wdzięczny za opinie.
access anthrax bemowo dvd festival film koncert kryminał krótko kurs megadeth metallica microsoft mp3 ms muzyka nagrywanie na temat opinie opis powstaje recenzja relacja rihanna riri robert downey jr s2 samsung scrobble scrobbler serwis setlista sii slayer sonisphere społeczność stachursky stieg larsson subiektywnie test tutoriale warszawa windows xbox360 zainteresowania
WP Cumulus Flash tag cloud by Roy Tanck and Luke Morton requires Flash Player 9 or better.